Po ok.1,5 godziny przybiliśmy do brzegu.
W ostatniej chwili udało nam się zdobyć jedną z trzech tutejszych latarni (zamykana jest o 19.00) - w Tahkuna. Z końca XIX wieku - cała żeliwna - przywieziona w częściach z Paryża (wytapiana była w tej samej odlewni, w której powstała wieża Eiffela).
W poszukiwaniu pola namiotowego dojechaliśmy na sam zachodni cypel wyspy, gdzie - co prawda już tylko z zewnątrz - obejrzeliśmy siostrzaną latarnię - w Ristina - odlaną w podobnym okresie - również wg paryskiej mody ;-)
Ale noclegu tam nie znaleźliśmy... szukaliśmy dalej.
W końcu w Kopu, niedaleko trzeciej latarni (tę zostawiliśmy sobie na dzień następny) wypatrzyliśmy wąską leśną drogę - bardzo wyboistą ;-/
Trud jazdy jednak się opłacił - dojechaliśmy nią na piękne pole namiotowe (oprócz nas był tylko jeden mały namiocik) na samym brzegu morza...
plaża choć kamienista, jak prawie w całej Estonii (oprócz południowego skrawka kraju) zachwyciła nas różnorodnością owych kamieni. A najciekawsze okazały się "dziurawe" kamyczki, czyli takie, które w naturalny sposób miały w sobie dziurkę :-).
Zaczęło się szukanie breloczków na plaży... ;-)
Tymczasem słońce już zachodziło...
***
Rankiem, z żalem opuściliśmy przytulne i wygodne pole namiotowe i ruszyliśmy dalej...
Pierwszy cel stał niedaleko - latarnia Kopu.
Nie jest ona jak swoje młodsze siostry XIX-wieczną paryżanką. Jej początki sięgają początku XVI wieku i jak powiada ulotka informacyjna - jest pierwszą latarnią na Bałtyku i podobno najstarszą bez przerwy działającą na świecie! Oczywiście początkowo była niższa - miała wysokość 20 metrów, zbudowana z kamienia (około 6 tys ton), a na jej szczycie palono wielkie ogniska. Przez lata ulepszana, rozbudowywana - od 1999 roku otwarta jest dla zwiedzających.
Widok z góry jest znamienny dla wyspy - lasy, lasy, a za nimi - morze. Taka jest wyspa Hiiumaa.
Poniżej (na pierwszej fot.) - parking dla zwiedzających latarnię, obok bar z Hi-Fi i punkt pocztowy.
internet w Estonii jest wyjątkowo popularny i łatwo dostępny. Wiele barów, kawiarni, campingów, sklepów, a nawet i otwartych przestrzeni (jak np. rynek w Tartu) jest objętych strefa darmowego Wi-Fi.
Oprócz wszechobecnych lasów i ciekawych latarni, można spotkać jeszcze wiatraki, a właściwie... miniaturki wiatraków ;-)
Więcej ich jednak jest na sąsiedniej, większej wyspie - Saaremie, do której właśnie zmierzaliśmy...
Zanim jednak dotarliśmy na prom, zajrzeliśmy jeszcze do starej manufaktury wełny w Vaemla, gdzie do dziś pracują przedwojenne maszyny, a wśród nich i polskie... :-)
"A. Wieczorek Białystok"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz