sobota

Saaremaa - Vilsandi rahvuspark

Do informacji parku narodowego zdążyliśmy w ostatniej chwili (zamykana o 17.00).
Tam polecono nam darmowe pole namiotowe nad samym brzegiem morza. Po kilkunastu kilometrach jazdy bardzo dziurawą i wyboistą drogą, dotarliśmy szczęśliwie na miejsce.
Rozbiliśmy namiot i ruszyliśmy na oględziny terenu wokół...

Przed nami rozciągał się widok na morze... ale próżno by szukać porównania z naszym Bałtykiem! Mieliśmy wrażenie, że stoimy nad brzegiem rozległego ale bardzo spokojnego jeziora... w dodatku niezwykle płytkiego. Tak płytkiego, że można by spokojnie przewędrować brodząc w wodzie od wyspy do wyspy (na terenie samego parku jest ich około 160!). Nie byłaby to miła wędrówka tylko z racji kamienistego podłoża (kto po takim chodził, ten wie ;-)) i bardzo zabagnionych ścieżek przez wyspy. Właśnie z powodu owego bagienka musieliśmy zrezygnować z zamiaru dalszej wędrówki (znaleźliśmy nawet utopiony w bagnie... trampek ;-)).
Do najdalej położonej i największej wyspy parku - Vilsandii najłatwiej dostać się albo łódką (można łatwo umówić się na taki rejs) lub w sezonie wielkimi kamazami (jak na fotografii powyżej). 


Park Narodowy Vilsandi jest przede wszystkim rajem dla ornitologów - ale głównie w okresie migracji ptaków. Na początku lipca panował tu spokój...
Jest też siedliskiem wielu rzadkich i chronionych roślin...
storczyków takich jak podkolan zielonawy (Platanthera chlorantha), buławnik mieczolistny (Cephalanthera longifolia), stoplamek (Dactylorhiza)
oraz wielu innych... jak m.in. centuria pospolita (Centaurium erythrea)
wiązówka bulwkowa (Filipendula vulgaris), aster solny (Aster tripolium), czy... wreszcie zawsze wdzięczne dzwonki (Campanulla).
Rankiem (koło 5 rano), weszłam na stojącą nieopodal wieżę obserwacyjną... ciepłe kolory wschodu miękko modelowały światłocienie. Świat budził się do życia. 
Nagle wśród traw ujrzałam sarnę. Wkrótce dojrzałam parkę, która spokojnie się pasła w tej krainie, w której człowiek wciąż jest tylko jeszcze rzadkim gościem...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz